Zachciało mi się iść dziś do kina.... Taa, fabuła filmu taka sobie, natomiast muzyka - aranżacje i wykony niesamowite przynajmniej niektórych utworów. Z pewnością zaopatrzę się w płytę z muzyką, natomiast czy kupie płytę z filmem nie mam pojęcia. Odniosłam wrażenie, że producenci chcieli stworzyć polską wersję musicalu "Mamma mia!" trochę się im to nie udało....
Pomieszanie styli tzn. normlany film aktorski i czasem pojawiające się motywy animacji, jakoś tak szczególnie mi to nie przypadło do gustu.
Muzyka, właśnie muzyka, a zwłaszcza jedna piosenka przywołała wspomnienia, gdzieś głęboko zaszufladkowane, upchnięte w kąt pamięci. Wspomnienia w sumei pozytywne, piękne, ale z perspektywy czasu bolesne.
Był rok 2009, ciotka walczyła ze szpiczakiem, walka była w miarę wygrywana przez nią, ja wtedy mocno trzymałam się z Gośką i Nusią. Był czerwiec, Dzień Dziecka i Festiwal Zaczarowanej Piosenki. To był jakiś dziwny rok, ciężki, byłam na finałowym koncercie na Rynku Głównym w Krk, wracałm chyba pierwszym nocnym (to była chyba moja druga, czy trzecia wyprawa, że wracałam sama nocnym autobusem do mieszkania). Hymnem był utwór Marka Grechuty - Świecie nasz. Dziś jak usłyszałam go w kinie, w tym filmie, w scenie gry o wszystko, jakoś cała fala wspomnień z tamtego okresu wróciła. Nałożyły się emocje ostatnich dni i tygodni, polało się kilka łez. Jak wyszłam z kina chciało mi się nadal wyć, przeszłam się na spacer na Most Grunwaldzki (z Kina Kijów to mi zajęło z 20 min, bulwarami) trochę mi przeszło, ale w pewnym momencie znowu do mnie wróciła taka totalna pustak, poczucie takiej cholernej samotności... Od początku roku mi coś takiego towarzyszy co jakiś czas, taka potrzeba bliskości, ale bliskości nie na zasadzie chłopak - dziewczyna, ale na zasadzie przyjaźni. Mam przyjaciółki, ale one nie zawsze mają czas, nie zawsze też mam odwagę się do końca przyznać do swoich emocji... A chyba najważniejsze osoby, które powinny być moimi przyjaciólmi - rodzice, nie są nimi, nie umiem im zaufać na tyle... Ostatnio się mnie pytali "czy zawiodłam się kiedyś na nich", nie wiem czy zawiodłam się, ale tym jak reagują na moją działalność charytatywną dają mi odczuć, co o tym sądzą i robią mi wyrzuty i awantury. A o działalność w ramach ŚDM i KDM to już wogule jest foch...
Pomieszanie styli tzn. normlany film aktorski i czasem pojawiające się motywy animacji, jakoś tak szczególnie mi to nie przypadło do gustu.
Muzyka, właśnie muzyka, a zwłaszcza jedna piosenka przywołała wspomnienia, gdzieś głęboko zaszufladkowane, upchnięte w kąt pamięci. Wspomnienia w sumei pozytywne, piękne, ale z perspektywy czasu bolesne.
Był rok 2009, ciotka walczyła ze szpiczakiem, walka była w miarę wygrywana przez nią, ja wtedy mocno trzymałam się z Gośką i Nusią. Był czerwiec, Dzień Dziecka i Festiwal Zaczarowanej Piosenki. To był jakiś dziwny rok, ciężki, byłam na finałowym koncercie na Rynku Głównym w Krk, wracałm chyba pierwszym nocnym (to była chyba moja druga, czy trzecia wyprawa, że wracałam sama nocnym autobusem do mieszkania). Hymnem był utwór Marka Grechuty - Świecie nasz. Dziś jak usłyszałam go w kinie, w tym filmie, w scenie gry o wszystko, jakoś cała fala wspomnień z tamtego okresu wróciła. Nałożyły się emocje ostatnich dni i tygodni, polało się kilka łez. Jak wyszłam z kina chciało mi się nadal wyć, przeszłam się na spacer na Most Grunwaldzki (z Kina Kijów to mi zajęło z 20 min, bulwarami) trochę mi przeszło, ale w pewnym momencie znowu do mnie wróciła taka totalna pustak, poczucie takiej cholernej samotności... Od początku roku mi coś takiego towarzyszy co jakiś czas, taka potrzeba bliskości, ale bliskości nie na zasadzie chłopak - dziewczyna, ale na zasadzie przyjaźni. Mam przyjaciółki, ale one nie zawsze mają czas, nie zawsze też mam odwagę się do końca przyznać do swoich emocji... A chyba najważniejsze osoby, które powinny być moimi przyjaciólmi - rodzice, nie są nimi, nie umiem im zaufać na tyle... Ostatnio się mnie pytali "czy zawiodłam się kiedyś na nich", nie wiem czy zawiodłam się, ale tym jak reagują na moją działalność charytatywną dają mi odczuć, co o tym sądzą i robią mi wyrzuty i awantury. A o działalność w ramach ŚDM i KDM to już wogule jest foch...
Komentarze
Prześlij komentarz