Nerw trwa

Już mi się wydawało, że wszystko jest ok. Dobra staż kończę, ale to wiedziałam, że nastąpi prędzej czy później. Ale znowu jest faza, że wszystko i wszyscy mnie wkurzają... chce mi się wyć, niby ogarnięta, ale mam dziwne przeczucie... czyżbym jak mamusia się miała bawić w medium? Tatusiowi dziś miałam ochotę malować przez telefon, bo mu szkoda 10 zł na przesyłkę, to ja muszę biegać na drugi koniec, stać w kolejce a on taki zdziwiony, że kolejka... czekam na słoiczki do dekoracji dekoracji, na zakończenie stażu i dla jednej osoby, która mnie zaskoczyła prezentem, a się jej należy za całokształt dobroci. Czekam na nie od sob, od soboty są w punkcie w Brzeziu i nadal nie drgnęły z tego punktu, a tak się inpost reklamuje, że szybka dostawa...
Jeszcze na każdym kroku w MPK czy tu w Krk czy jak byłyśmy z Magdą w Gdańsku muszę trafiać na śmierdzieli?! Albo koleś na wózku inwalidzkim na środku przejścia w miejscu nie przeznaczonym dla wózków. Czy ze mną jest coś nie tak, że mnie wszystko wkurza i drażni czy się robię stara?
Taize, rzutem na taśmę udało się zapełnić autokar, ale mam takie dziwne przeczucie odnośnie tego wyjazdu. Chyba pierwszy raz się go obawiam i mam wątpliwości?
A może to po porostu zmęczenie i cała otoczka domu? Dom - z jednej strony mogą być spokojne święta, bo bez babci Krk, ale z drugiej jakoś ich nie czuję, nie widzę, nie chcę? Choć ostatnio usłyszałam mądre słowa, których puentą było, że Chrystus też się bał, też nie miał łatwo,  a ile dobra z tego wyszło. Może ten ktoś miał rację, może trzeba coś w sobie zmienić, może coś ważniejszego szykuje się dla mnie? Na razie chcę przeżyć, ale jak będzie mega źle to zjadę na Krk szybciej.

Komentarze