Prawie pięć miesięcy
temu podjęłam walkę o lepszą siebie. Na początku nie miałam wcale a to
ochoty, ale w końcu dałam się przekonać, że warto i że trzeba. Dziś
widzę tego efekty, jest - 10 kg, - 11 cm w pasie i - 10 cm w biodrach.
Wszystkie dotychczasowe problemy z hormonami ustąpiły - cykl stał się
regularny co do dnia, wchodzę w rozmiar 40, a startowałam z poziomu
44/46, a spodnie to myślę, że nawet i 48. Waga była dużo za duża ok.
78kg... Nie chodziłam w spódnicach, sukienkach, tylko pory. Dziś jest
lepiej, chodzę w spódnicach, cieszy mnie to, a znajomi się zaczynają
martwić czy aby nie za dużo mnie ubyło. Drodzy znajomi, dziękuję Wam za
Waszą troskę, ale nie, nie ubyło mnie za dużo, do idealnej wagi mi
jeszcze trochę brakuje.
Pytacie się jak mi się to udało osiągnąć? Zawzięłam się, na początku nie było tak super łatwo, bo tu ciągle jakieś ciacho, to w pracy ktoś coś przyniósł, ale się trzymałam, nawet jak pizza była zamawiana w pracy to ja samotnie jadłam swoją kanapkę i jabłko. Były chwile kryzysu, szczególnie teraz po 4 miesiącach walki, po świętach i wyjeździe na Taize. Najzabawniejsze jest to, że na wyjeździe potrafiłam sobie odmówić słodyczy, w czasie drogi też ich nie jeść, a po powrocie i tygodniowym pobycie w domu było już tylko gorzej :/ ale po wizycie u dietetyczki dieta została nieco zmodyfikowana i mogę zamiast owoców zjeść dżem niskosłodzony <3, zamiast pieczywa 150 kcal herbatników (petitków lub holenderskich). Walka nadal trwa, zostało jeszcze jakieś 7kg do zgubienia.
Pytacie się jak mi się to udało osiągnąć? Zawzięłam się, na początku nie było tak super łatwo, bo tu ciągle jakieś ciacho, to w pracy ktoś coś przyniósł, ale się trzymałam, nawet jak pizza była zamawiana w pracy to ja samotnie jadłam swoją kanapkę i jabłko. Były chwile kryzysu, szczególnie teraz po 4 miesiącach walki, po świętach i wyjeździe na Taize. Najzabawniejsze jest to, że na wyjeździe potrafiłam sobie odmówić słodyczy, w czasie drogi też ich nie jeść, a po powrocie i tygodniowym pobycie w domu było już tylko gorzej :/ ale po wizycie u dietetyczki dieta została nieco zmodyfikowana i mogę zamiast owoców zjeść dżem niskosłodzony <3, zamiast pieczywa 150 kcal herbatników (petitków lub holenderskich). Walka nadal trwa, zostało jeszcze jakieś 7kg do zgubienia.
Komentarze
Prześlij komentarz