Czasem przychodzą takie dni i wieczory kiedy wszystko do Ciebie wraca i wywołuje falę wspomnień i ból....
Taki czas dla mnie właśnie nastał. Idą Święta. Babcia Jasia skończyłaby jutro 88 lat... Właśnie babcia Jasia, a w zasadzie Janina Dzikowska, lwowianka, ur. 20.12.1931, zm. 27.04.2018. To razem z nią rządziłam się w kuchni, to z nią gotowałam "swoje" ciasto na pierogi, to od niej mam przepis na starodawne kruche ciasto, dzięki niej znam smak kutii czy ryby po żydowsku. To ona nosiła mnie na poduszce jak byłam malutka. Jak byłam nastolatką i chorowałam doglądała, dokarmiała. Jak wracałam ze szkoły to zawsze ciepły obiad na mnie czekał <3 Jak się za pierwszym razem połamałam, to ona była pierwszym świadkiem i ona poszła po mamę mówiąc, że chyba złamałam rękę. Po ciężkim złamaniu nogi, po zdjęciu gipsu jak się przewróciłam i potłukłam, mocno to przeżywała. Końcówka jej życia, ostatnie kilka miesięcy to była z kolei męka dla mnie.
Najbardziej chyba bolesne było dla mnie wydarzenie z października 2017, zostałyśmy same. Rodzice poszli do kościoła, ja się zbierałam do Krakowa, do pracy. Wszystko w biegu, wszystko szybko. Nauczyłam się nosić telefon w tylnej kieszeni spodni. Zaczął dzwonić, patrzę "Dom". Już wiedziałam, babcia w amoku, i zastałam ją uwieszoną na balkoniku, z telefonem w ręce, wystraszoną, nie koniecznie agresywną, ale z dużą ilością energii. Sytuację w miarę opanowałam, ale wyjazd do Krakowa przesunął się o kilka autobusów.
Wigilia 2012, jeszcze w 5 plus Dinusia. Ciotka się już nie zdążyła załapać na wspólną fotkę... |
Ostatni miesiąc jej życia był chyba najgorszy dla mnie. Musiałam być tą szyją. Nie do końca umiałam sobie znaleźć miejsca w domu. Kwiecień upłynął mi na nieustannym jeżdżeniu na rowerze, musiałam się rozładować.
Teraz kiedy idą święta powoli znowu ta rana pustki, nieobecności staje się realna. Wywołuje łzy i spadek formy. W tym roku po raz pierwszy święta spędzimy inaczej niż dotychczas. Im bliżej nich, tym częściej wraca do mnie fakt, że zostaliśmy we trójkę, że już nie ma nikogo za ścianą... że wszystko się zmieniło, robimy co chcemy, nie jesteśmy uwiązani jak na sznurku, że choć Ich już nie ma to i tak święta nie do końca spędzimy tak jak byśmy tego chcieli....
Jak byliśmy w szóstkę, to w Boże Narodzenie wszyscy siadaliśmy do wspólnej kolacji. W tym roku święta w Krakowie. I to dosłownie w całości, bo w Wigilię pracuję i później kolacja u babci. 25.12 już tylko we trójkę, u mnie w mieszkaniu. Może jakiś spacer, może przekonam ich, aby zostali na 26.12. W Drugi Dzień Świąt o 9 wyprawiam ekipę na Taize do Madrytu i zostaję w Krakowie, prawdopodobnie sama w ten dzień, bo później dwa dni do pracy, dwa dni wolnego. Sylwester pracuję do 13, a potem do Tarnowa na posiadówkę z przyjaciółkami. I 1.01 a piat do Krakowa.
Ciężki czas przede mną, trzymajcie kciuki i nie tylko za mnie i moją rodzinę, żebyśmy się nie zabili i jakoś przeżyli ten czas.
Komentarze
Prześlij komentarz